Wspomnienia Fritza Mosesa - przedwojennego mieszkańca Strehlen, część 6 i ostatnia.
Moja rodzina już w styczniu 1945r. wyjechała do Bolesławca, a potem do Drezna. W Strehlen pozostał tylko mój ojciec pilnując piekarni i domu. Martwiliśmy się o niego bardzo. Czy jeszcze żyje? Czy zdążył uciec na czas?. Minęło sporo czasu, zanim w sierpniu 1945r. mogliśmy wysłuchać jego historii. Udało mu się nas odszukać. Oto co nam opowiedział. Nasza piekarnia, która należała do najnowocześniejszych w mieście została przekształcona w piekarnię polową, piekącą chleb na potrzeby sił zbrojnych. Strzelińscy naziści zmusili ojca, żeby wstąpił do oddziałów Volkssturmu. Ojciec zgodził się, żeby uniknąć losu innych, którzy w ostatnich dniach wojny stracili nie tylko życie ale też cały majątek. W tym czasie w piekarni pracowało dwóch jeńców wojennych włoskiego pochodzenia. Jeden z nich nazywał się Rino Bordolli, a drugi Benidetto. Mój ojciec chciał pomóc im przeżyć wojnę i uratować życie. Byli bowiem bardzo pracowici i odpowiedzialni. Umożliwił im ucieczkę, dając na drogę pieniądze i chleb. Ich zaginięcie zgłosił na Policję, ale dopiero w następnym tygodniu, dając im wystarczająco dużo czasu na ucieczkę. Niestety sam, chcąc uchronić się przed przesłuchaniami musiał opuścić Strzelin.
Ponieważ moja rodzina opuściła Strzelin na czas. oszczędzono nam wszystkich okropności związanych ze zdobywaniem miasta oraz rosyjską i polską okupacją. Ostatnie dni Strzelina znam tylko z opowieści i wspomnień tych którzy wytrwali w mieście do końca. Kiedy wojska rosyjskie przełamały linię obrony od strony północnej, z miasta zaczęła uciekać cała pozostała tam ludność. Większość ewakuowała się w rejony Kłodzka. Oddziały Volkssturmu i Wermachtu próbowały bronić miasta. Strzelin został zbombardowany i ostrzelany przez artylerię. W dniu 25 marca 1945r. miasto musiało się poddać i tego samego dnia w godzinach popołudniowych przywódcy strzelińskich nazistów (dosł. Nazi - Bonzen) podjęli decyzję o wysadzeniu wieży Ratusza i wieży Kościoła Michała, które były symbolami miasta.
Tyle zostało po ratuszu ze 172 metrową wieżą, która była jedną z najwyższych na całym "schlesien" wśród ratuszy.
A to co zostało po kościele św Michała. Widok od strony wieży.
Zarządzili także ukrycie się w Kamiennym Kościele (najpewniej kościół Gotarda) i kontynuowanie bezsensownej już walki. (W rzeczywistości ostatnim punktem oporu była Kamienna szkoła, Fritz Moses musiał pomylić miejsca). W nocy z 27 na 28 marca miasto zostało niemal doszczętnie spalone. Nie można niestety wykluczyć, że to fanatyczni przywódcy partii nazistowskiej oraz Volksturmu sami podłożyli ogień.
Ostatni punkt oporu - Kamienna szkoła.
W październiku 1985r. pierwszy raz od 1945r. odwiedziłem Strzelin. Zastałem moje miast piękne i odbudowane. Nie było już niestety jego niemieckich mieszkańców, których ostatni został wydalony z Polski w 1946r. Chcę powiedzieć na koniec, że to dobrze, że to miasto nazywa się teraz Strzelin, ale ze starym, pięknym Strehlen nie ma już nic wspólnego.
Panorama Strzelina.
Tak kończą się wspomnienia Fritza Mosesa.
Wspomnienia innych osób w następnym tłumaczeniu.
Tłumaczenie: Violetta Misa-Pachut
Serdeczne podziękowania dla Pani Violetty za udostępnienie tekstu na stronie: http://dolny-slask.org.pl/
mietok - Administrator