Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Płyty nagrobne zewnętrzne, Żelowice
Lekok: To nie jest płyta nagrobna tylko herb rodowy.
Płyty nagrobne zewnętrzne, Żelowice
Lekok: Nie wiem czy budowniczy kaplicy był wybitnym heraldykiem (ten zawód przypisujemy historykom) ale wykonał herb a nie płytę nagrobną. Potrzebna zmiana opisu i przypisania.
Letni Cruising - Turystyczny Rajd Pojazdów Zabytkowych i Youngtimerów, Strzelin
Danuta B.: Ojcowy, kupiony w 65 r. miał te boczne paski w kolorze kremowym. Blachy rdzewiały, że słychać było chrum... chrum... Ale elementy chromowane do końca były dobre.
Ratusz (dawny), Strzelin
mietok: Super ! :)
Pomnik Poległych, ul. Konstytucji 3 Maja, Borów
Janekc01: W tym miejscu znajdował się niegdyś cmentarz żołnierzy radzieckich. Pochowano na nim 422 osoby, wśród nich był m.in. poeta ukraiński Heraś Sokołenko, który zmarł z powodu odniesionych ran 20.02.1945 w szpitalu polowym w Borowie jako żołnierz 749 pułku piechoty 125 dywizji piechoty Armii Czerwonej. Cały cmentarz został ekshumowany wiosną 1952 na cmentarz żołnierzy radzieckich w Oławie.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Parsley
Parsley
Jan R
Jan R
W.Mazurkiewicz (Soravianus) [vmuzzy@gmail.com]
Zbigniew Franczukowski (bynio)
tomimaki
Alistair
Alistair
morgot
Parsley
Parsley
morgot
morgot
morgot
Krzysztof Bach
Mmaciek
Mmaciek
Mmaciek
Iras (Legzol)
Ireneusz1966

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Wspomnienia dawnego mieszkańca Strehlen, Fritza Mosesa. Część 2
W tłumaczeniu z niemieckiego: Violetta Misa-Pachut
Autor: mietok°, Data dodania: 2015-09-03 17:36:16, Aktualizacja: 2016-01-24 13:30:40, Odsłon: 2445

Rodzina Mosesa, mimo nazwiska "Mojżesz" nie była żydowska. Ich przodkowie byli pochodzenia husyckiego.

Rodzina Mosesa, mimo nazwiska "Mojżesz" nie była żydowska. Ich przodkowie  byli pochodzenia husyckiego. Urzędnicza machina „Trzeciej Rzeszy” naciskała, aby zmienili nazwisko. Jednak stanowczo się temu sprzeciwili i w związku z tym od 1933r. spotykały ich  nieprzyjemności. Miały one różny charakter. Zdarzyło się, że pewnego dnia przed ich piekarnią zostały wylane ekstrementy.  A mały Fritz był wielokrotnie w szkole wyśmiewany i przezywany Abrahamem czy Pinkusem. Taka sytuacja trwała do przełomu 1941/1942 roku, kiedy to Niemcy zostały „oczyszczone” z  Żydów.


 

Być może na tym amatorskim zdjęciu jest uwieczniony mały Fritz w trakcie zabawy na śniegu.


Na początku roku rzeka Oława zwykle występowała z brzegów i zalewała okoliczne ulice. Na spiętrzonej wodzie unosiły się tafle kry. Dla nas dzieci był to kolejny powód do świetnej zabawy. Wskakiwaliśmy na taką taflę i siłą rozpędu przejeżdżaliśmy na drugi brzeg. Pewnego dnia i ja chciałem udowodnić swoją odwagę. W zorganizowanym wyścigu koło młyna, gdzie rzeka miała około 3 metrów szerokości, skoczyłem na krę marząc o wygranej. Niestety w tej samej chwili wystraszyłem się i chciałem zeskoczyć na bok, ale niestety źle wykonany unik sprawił, że wpadłem do lodowatej wody. Na moje szczęście rzeka w tym miejscu miała tylko około 1m głębokości. Przemoczony pobiegłem szybko do domu, gdzie zaraz przygotowano mi gorącą kąpiel. Pamiętam, że nasza rodzina leczyła się u lekarza domowego Dr. Hahna, który był pół - Żydem. Mimo swojego pochodzenia był dobrze tolerowany przez władze, dzięki czemu mógł wykonywać swój zawód aż do zakończenia wojny. Dr. Hahn był bardzo wrażliwym i sympatycznym człowiekiem. Czasami, znając moją niechęć do zajęć z gimnastyki, pisał mi wymyślone usprawiedliwienia, dzięki czemu mogłem uniknąć nielubianych zajęć z gimnastyki i udziału w grupie Hitlerjungen. Pytał mnie często z przymrużeniem oka dostrzegając moją wymyśloną przypadłość: "No, Fritzel, czy ty masz jutro może gimnastykę?".

                 Kiedy rozpocząłem naukę w gimnazjum wszedłem w środowisko młodzieżowej organizacji Hitlerjungen. Przez pierwsze miesiące było wspaniale i radośnie. Pamiętam do dziś piesze wycieczki i gry prowadzone przez mojego byłego dowódcę plutonu młodzieży i lidera drużyny Fritza Ferdinanda. Z harcerskim entuzjazmem spotykaliśmy się każdej środy i soboty aż do rozpoczęcia wojny we wrześniu 1939r. Potem nieszkodliwe działania zostały zmilitaryzowane. Teraz ćwiczyliśmy walki na Wieży Wodnej, (Wieża Ciśnień),  atak i obronę i tym podobne. Tych zajęć już nie lubiłem. Rodziny żydowskie z mojego otoczenia zaczęły powoli znikać. Widać to było zwłaszcza po zamykanych sklepach żydowskich. Pogrom Żydów miał miejsce podczas nocy kryształowej. Mój ojciec powiedział wtedy do mojej matki, że "stała się tu wielka niesprawiedliwość. Żydzi nic nikomu nie zrobili”. Obywateli pochodzenia żydowskiego zauważyłem w Strzelinie dopiero w 1941 r. Wówczas bowiem zostali oni zmuszeni do noszenia „Gwiazdy żydowskiej”. Stopniowo rodziny żydowskie opuszczały Niemcy, niestety również były wywożone do obozów koncentracyjnych. Moja babcia Emma Lorenz opowiadała mi jak młodzi umundurowani ludzie otoczyli na ulicy starą, źle ubraną Żydówkę Frau Seligmann, którą często spotykałem w Rynku i krzyczeli wyśmiewając się z niej "Żyd, Żyd, Żyd".


 

 

Klosterstrasse (dzisiejsza Książąt Brzeskich) Na tej ulicy mieścił się sklep babci małego Fritza.


Moja babcia Lorenz, posiadała przy ulicy Klosterstrasse (dzisiejsza Książąt Brzeskich) sklep z używanymi meblami i różnymi starociami. Kiedy od października 1941 r. pierwsze transporty Żydów były wywożone do obozów koncentracyjnych, m.in. w Polsce moja babcia jeździła często do Wrocławia i wykupywała mieszkania od opuszczających je Żydów, płacąc im w gotówce więcej niż to było uzgodnione w umowie. W ten sposób zyskiwali oni jakieś pieniądze na te niepewne czasy. Pewnego dnia moja babcia, po powrocie z Wrocławia powiedziała nam to co usłyszała czekając na dworcu na pociąg do Strzelina: wszyscy Żydzi mają zostać przesiedleni do obozu pracy w Polsce i tam w obozie w pobliżu granicy Górnego Śląska, zabici. Słysząc to moja siostra krzyczała, że Hitler nie może zrobić czegoś tak okropnego. Przez kilka kolejnych miesięcy podsłuchiwałem rozmowy toczone pomiędzy moim ojcem a babcią Lorenz. Ona powiedziała, że transporty Żydów skończą się dopiero wówczas gdy wszyscy oni zostaną zabici i spaleni. Pewnego dnia wracając z Wrocławia do Strzelina i czekając na pociąg na peronie 4 (nadal odjeżdżają z niego pociągi do Strzelina) była świadkiem takiej oto sceny. Na peron wjechał długi pociąg wypełniony żydowskimi kobietami i dziećmi. Jedna z kobiet, wychyliwszy się z okna zawołała do mojej babci: "Kochana Pani, proszę przynieś mi trochę wody". Moja babcia podeszła do pompy i nabrała wody w stojący tam kubek i chciała podać kobiecie. Niestety stojący tam SS - Mann uderzył babcię w rękę i wytrącił wodę. Krzyczał głośno: "Przecież to są Żydzi". Wszyscy patrzyliśmy jak pociąg powoli rusza i za chwilę został już tylko pusty peron.

CDN


Tłumaczenie:  Violetta Misa-Pachut

Serdeczne podziękowania dla Pani Violetty za  udostępnienie tekstu na stronie: http://dolny-slask.org.pl/

mietok - Administrator

 


/ / /
maras | 2015-09-04 02:16:06
Cennne!
mietok | 2015-09-04 08:33:51
To prawda.
krzysiek296 | 2015-09-25 12:11:10
Prawda